Weekend. Sobota. Powieki zaczęły otwierać się dopiero po 11:23... Po odkryciu kołdry zaczęło robić mi się bardzo zimno. Chwyciłam za leżący na krześle szlafrok i zeszłam szybkim krokiem na dół.
- Co na śniadaniee? - zawołałam na schodach.
Lecz nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Rozejrzałam się po domu i faktycznie. Nie było nikogo. Stałam na środku zupełnie wystraszona. Pierwszy raz od przeprowadzki zostałam sama w domu. Wyszłam na dwór, poszłam do garażu i rzeczywiście. Nie było nawet śladu po samochodzie rodziców.
- Może pojechali na zakupy - zaczęłam sobie tłumaczyć, wracając do domu.
Stanęłam przy lodówce, otworzyłam ją po czym wyjęłam mleko. Zrobiłam sobie śniadanie - standardowo płatki na mleku. Jedząc złapałam za gazetę, która leżała na parapecie. Zaczęłam czytać... Zupełnie nieogarnięta usłyszałam, dzwonek drzwi. Nie spodziewałam się żadnych gości, no rodzice chyba też nie. To był Fabian... No nieźle, ja w stanie nieogarnięcia, w tych błękitnym szlafroczku w serduszka. Cóż. Otworzyłam. Widziałam po jego minie, że chciało mu się śmiać, z powodu mojego wyglądu.
-Heej, mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - roześmiał się delikatnie.
- Nom... nie nie. - spojrzałam z roześmianymi oczami.
Lubiłam te momenty, w których go widziałam. Był taki niepowtarzalny. Niby typowy skate, ale o dobrym sercu. Wiedziałam, że prędzej czy później połączy nas coś większego niż tylko koleżeństwo.
- Tak sobie pomyślałem i wiesz... robimy dzisiaj wypad do kina? Wieczorem... - spytał speszony.
- Wieczorem mówisz...? Ok, w sumie. Czemu nie?
- To jesteśmy umówieni. - odetchnął z jakby ulgą.
- Nom, wieczorem przed domem - uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
Zamknęłam drzwi i mina zrobiła się nieciekawa. Wiedziałam dobrze, że wieczorem muszę jechać do babci z rodzicami, ale z drugiej strony bardzo chciałam iść do tego kina.
-Cholera... - zaczęłam wzdychać.
Z okna, zauważyłam podjeżdżający samochód rodziców. Na tylnim siedzeniu spostrzegłam siedzącą babcię. Uff.. Przynajmniej pójdę do tego kina... Stanęłam obok drzwi, przywitałam się z babcią i powiedziałam rodzicom o moim wieczornym wyjściu. Zgodzili się. Nie sądziłam nawet, że pójdzie tak szybko. Cóż. Cieszę się. Poszłam na górę, ogarnęłam się, ubrałam. Posiedziałam na kompie i spojrzałam na zegarek. Była już 17. Szybko zleciało. O 18;30 pod domem. Postanowiłam, że zacznę się szykować. Weszłam do < zdaniem wszystkich > mega dużej garderoby i zaczęłam szukać czego odpowiedniego.
- Co my tu mamy... - wzdnechnęłam.
Wybrałam białą bokserkę, czarne rurki i czarne balerinki. Wyprostowałam delikatnie ciemne, długie włosy. Grzywkę upięłam na bok i byłam gotowa do wyjścia.
- Mamo, tato, ja już lecę. Wrócę ok 21. - uśmiechnęłam się do nich
- Baw się dobrze. I pamiętaj! Uważaj na siebie .
- Tak, tak... - odpowiedziałam beztrosko
Wyszłam z domu. Przed nim, stał już Fabian.
- Yy, ładnie wyglądasz - stwierdził.
- Dzięki - uśmiechnęłam się, po czym wyruszyliśmy w stronę kina.
- Too... na co idziemy? - zapytałam
- Może... Smerfy? - roześmiał się.
- Hahah, hmm. Wolałabym coś innego.
- Spoko, w takim razie wybierzemy na miejscu.
Idąc, co chwile na Niego spoglądałam. On po prostu dawał mi szczęście będąc obok mnie. Na jego widok twarz uśmiechała mi się dobrowolnie. Czułam, że jest mi pisany, że może być tak dobrze. Lecz się bałam. Rozczarowania...
Po chwili poczułam delikatny dotyk na swojej dłoni. Spojrzałam na rękę i zobaczyłam, jak trzyma mnie za nią ... Wtedy zrozumiałam, że...
- Elwi... Ja muszę Ci coś wyznać... Odkąd mieszkasz tutaj, po prostu zauroczyłem się w Tobie. Dajesz mi szczęście i czarujesz nawet zwykłym uśmiechem. Chciałbym wiedzieć czy Ty... no czy Ty cokolwiek do mnie czujesz... - spojrzał mi głęboko w oczy.
Widać było, że to co powiedział było dla niego bardzo ważne i bał się reakcji. W tej chwili poczułam radość...
- Fabian... Ja po prostu... Cię kocham . - wpadłam w jego ramiona.
Przytulił mnie mocno i wtedy poczułam się tak bardzo bezpieczna. Wiedziałam, że to nie jest chwilowe. To będzie trwało i trwało. Jest i będzie dla mnie wszystkim.
- Może nie idźmy do tego kina, zmienimy kierunek?
- Oczywiście... A więc dokąd idziemy.
- Chodź, pokażę Ci fajne miejsce.
Szłam otulona jego ciepłem... Było nam razem tak dobrze. Nie chciałam żeby kiedykolwiek się to skończyło...